Modlitwa za wstawiennictwem bł. Carlo Acutisa
Boże, nasz Ojcze, dzięki Ci składamy za to, że dałeś nam Carlo, który dla młodych jest wzorem życia, a dla każdego – wezwaniem do miłowania.
Ty, czyniąc z Eucharystii „autostradę do nieba”, pozwoliłeś mu kochać Twojego Syna. Ty dałeś mu Maryję, Matkę najukochańszą, i przez Różaniec pozwoliłeś wyśpiewywać Jej czułość. Przyjmij jego modlitwę za nas.
Spójrz przede wszystkim na ubogich, których miłował i wspomagał, ofiaruj mi również za jego wstawiennictwem, łaskę o którą Cię proszę…
Wprowadzając Carlo do grona świętych Kościoła, daj nam pełnię radości; niech jego uśmiech będzie także dla nas światłem na chwałę Twojego Imienia. Amen.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
I parę zdań błog. Carla Acutisa (1991-2006), które wpadają w pamięć i serce:
“Wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kopie” – Carlo Acutis „Gdyby ludzie zdali sobie sprawę z tego czym jest Eucharystia, kościoły byłyby tak wypełnione, że trudno byłoby do nich wejść.”
„Nie ja, ale Bóg. Nie miłość własna, ale Chwała Boża.
Smutne jest oblicze zwrócone ku sobie, szczęśliwe zwrócone ku Bogu.”
„Im więcej Eucharystii otrzymujemy, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa, aby na ziemi mieć przedsmak nieba.”
„Nasza dusza jest jak balon na gorące powietrze. Jeśli popełnimy grzech śmiertelny, dusza spada na ziemię. Spowiedź jest jak ogień pod balonem, który pozwala duszy wznieść się ponownie… Ważne jest, aby często przystępować do spowiedzi.”
Prawda jest taka, że nic nie musisz. Ale jeśli to zrobisz, jakość Twojego życia emocjonalnego znacznie się podniesie. Oto 25 rzeczy, które powodują wiele stresu i negatywnych emocji. Choć mogą się wydać oczywiste, nie daj się zwieść pozorom – równie oczywista jest szkodliwość cukru czy palenia, a większość ludzi i tak nic z tym nie robi.
Niebo istnieje… Naprawdę!
Chciałbym zachęcić Was do przeczytania wartościowej książki. Oto jej fragment:
– Hej Colton, jeśli skręcimy tutaj, to pojedziemy do szpitala – powiedziałem. – Chcesz tam wrócić?
Nasz przedszkolak zachichotał na tylnym siedzeniu.
– Nie, tatusiu, nie wysyłaj mnie tam. Wyślij Cassie… Cassie może iść do szpitala!
– O nie, też nie chcę tam być! – odpowiedziała ze śmiechem jego siostra.
Sonja odwróciła się w fotelu pasażera do tyłu, żeby zobaczyć naszego syna, którego fotelik był umocowany za mną. Wyobraziłem sobie jego obcięte na jeża blond włoski i niebieskie oczy, błyszczące w ciemnościach.
– Colton, pamiętasz szpital? – zapytała Sonja.
– Tak, pamiętam – odpowiedział. – To tam śpiewały mi anioły.
Po tych słowach w naszym aucie czas się zatrzymał. Spojrzeliśmy na siebie z Sonją, jakbyśmy się nawzajem pytali: „Czy dobrze usłyszeliśmy, co przed chwilką powiedział?”.
[T. Burpo, L. Vincent, Niebo istnieje… Naprawdę!, tł. O. Pieńkowska-Kordeczka, Kraków 2011, s. 16-17]
Agresja wśród młodzieży
Agresja wśród młodzieży, czym tak na prawdę jest agresja wśród młodzieży oraz jej obiawy.
- · AGRESJA WŚRÓD MŁODZIEŻY
Młodzi ludzie często bywają agresywni, przy czym u młodszej młodzieży agresja przybiera formy bądź bójek, bądź ubliżania słownego. Blurton Jones (1967) wprowadził rozróżnienie między zachowaniami zdefiniowanymi jako agresja fizyczna, w czasie których dochodzi do bicia lub uderzenia drugiego człowieka, a twarz atakującego przybiera wyraz gniewu, i zachowaniami określanymi jak "zabawa w bijatykę”, gdy kuksańcom i przepychance towarzyszy śmiech i radość. Pozorne podobieństwo sprawia, że te dwa typy zachowań bywają z sobą mylone. Wielu badaczy wyróżnia agresję werbalną i fizyczną (kierując się kryterium obecności słownych gróźb i obelg), agresję instrumentalną i gniewną (uwzględniając, czy podstawową motywacją napastnika jest pragnienie wywołania dyskomfortu lub wyrządzenia krzywdy drugiej osobie) oraz agresję jednostkową i zbiorową (biorąc pod uwagę liczbę atakujących).
- · PRZYCZYNY NASILONEJ AGRESJI
Określony poziom agresji i zdolności do zachowań asertywnych jest zjawiskiem normalnym. Agresja niektórych osób wykracza ponad poziom przeciętny, przy czym często przybiera formę gniewną lub sprowadza się do ciągłego nękania ofiary i stanowi stałą cechę zachowania. Niektóre interwencje dorosłych usprawiedliwiają jej występowanie. Jeśli nie podejmie się żadnych kroków, młodzież wykazująca w okresie szkolnym stałą gotowość do reakcji agresywnych w przyszłości są potencjalnymi sprawcami przemocy, czynów antysocjalnych i przestępstw. Powtarzają się doniesienia o znaczeniu atmosfery domowej w kształtowaniu się najpierw agresywnych, a potem aspołecznych postaw. Patterson, DeBaryshe i Ramsey (1989) opisali wzorzec wychowania szczególnie sprzyjający rozwinięciu skłonności agresywnych. Charakteryzuje się on z jednej strony połączeniem mało efektywnych i niekonsekwentnych prób wprowadzania dyscypliny oraz roztaczania kontroli nad aktywnością młodzieży, a z drugiej, niedostatkiem ciepła rodzinnego. Młodzież wychowywana w takich domach, jak utrzymują autorzy, nie tylko jest agresywna, ale również doznaje niepowodzeń w nauce i jest odrzucana przez grono rówieśników. Natomiast w okresie dojrzewania, zwłaszcza przy nieudolnej kontroli rodzicielskiej, często dołączają do grup lansujący dewiacyjny bądź przestępczy model zachowania. W prezentowanym podejściu położono nacisk na znaczenie właściwych postaw rodzicielskich przy przeciwdziałaniu zachowaniom antyspołecznym. Wskazuje się w nim również na ewentualne działania interwencyjne, które powinny obejmować pracę z rodzicami, na przykład popularyzację lektur czy prezentowanie materiałów audiowizualnych.
Problemem wielu szkół jest znęcanie się uczniów starszych nad młodszymi bądź silniejszych nad słabszymi. Prześladowcą jest pojedynczy uczeń lub grupa, a ofiara jest przeważnie wielokrotnie terroryzowana, nie potrafiąc się skutecznie obronić. Chociaż nękanie niektórych uczniów przez ich szkolnych kolegów jest zwykle kojarzone z przemocą - uderzaniem, popychaniem, zabieraniem pieniędzy - może przybierać także formy prawienia złośliwości, czyli tzw. dogadywania, rozpowszechniania zmyślonych historii, ostracyzmu grupowego. Ten problem, jak utrzymuje grupa zachodnioeuropejskich badaczy, dotyczy znacznie większej liczby szkół, niż zwykło się przyjmować. Rodzice i nauczyciele często pozostają nieświadomi tragedii dzieci, gdyż zastraszone ofiary milczą. Szkoła nie jest jednak bezradna, może przeciwdziałać aktom agresji na swym terenie poprzez skuteczniejszy nadzór w czasie przerw, prowadzenie szkoleń i akcji uświadamiających, pracę z jednostkami i grupami, których problem agresji szkolnej bezpośrednio dotyczy. Istotne jest, aby program interwencyjny był kompleksowy i uwzględniał wszystkie aspekty działania instytucji szkolnej.
- · AGRESJA, DOMINACJA, POPULARNOŚĆ I PRZYWÓDZTWO
Logika skłania do założenia, że dzieci agresywne nie są popularne i lubiane, bo często bez prowokacji reagują gniewem i przeszkadzają innym w podejmowanych działaniach. Zdarza się jednak, że wyraźnie agresywne zachowania nie prowadzą do odrzucenia przez grupę. Takie "kontrowersyjne” przypadki dotyczą dzieci , które w opinii pozostałych członków grupy często inicjują walki, lecz jednocześnie sprawdzają się jako przywódcy grupowi. Zarysowany model przywództwa budzi uznanie jednych, a protest pozostałych. Nie ma jednak wątpliwości, że zachowanie agresywne dowodzi w tej sytuacji sprawności interpersonalnej i służy jako strategia umocnienia własnej pozycji w grupie. Można stwierdzić, że niektóre dzieci cieszą się większą popularnością niż pozostałe, a wielu spośród nich jest przywódcami grupowymi. Źródłem tej popularności są rozwinięte umiejętności społeczne oraz postawa asertywna, nie przeradzająca się w agresję. Inną, wzbudzającą więcej kontrowersji strategią sięgania po władzę lub osiągania pozycji dominacji wewnątrz grupy jest odnoszenie zwycięstw w walkach. Może to być strategia skuteczna, ale rzadko zjednuje sympatię kolegów. Natomiast wysoki poziom agresji, któremu nie towarzyszą rozwinięte umiejętności społeczne, prowadzi do odrzucenia i niechęci ze strony rówieśników.
- · PRZEMOC W SZKOLE I W RODZINIE
Schematy klasyfikacyjne młodzieży stosowane w naukach pedagogicznych ściśle określają i zawężają obszary badawcze, np. do wybranych sfer osobowości młodzieży, rodzaju jej aktywności życiowej, różnorodnej jej orientacji i zaangażowania społeczno - kulturowego, różnego poziomu i stopnia dewiacji społecznej, różnej orientacji światopoglądowej, jak również zróżnicowanych preferencji celów życiowych, stylów bycia i wartości (subkultury). Schematy klasyfikacyjne wynikają z ogromnego zróżnicowania młodzieży i odmiennej organizacji samego procesu wychowawczego.
Inna będzie konstrukcja badań pedagogicznych w odniesieniu do młodzieży przestępczej (poprawczaki, zakłady wychowawcze), inna zaś wobec młodzieży w stereotypowym znaczeniu - normalnej. Zaletą pedagogicznych badań nad młodzieżą jest to, że w toku procesu wychowawczego można empirycznie sprawdzić (zweryfikować) założenia teoretyczne wypracowane na gruncie nauk podstawowych. Dzięki tym badaniom istnieje możliwość egzemplifikacji nowych modeli procesu wychowawczego, nawet tych, które postrzegane są jako kontestacyjne (np. na gruncie szkół, tzw. eksperymentalnych tworzonych zarówno w Polsce, jak i na świecie).
Pedagodzy badający młodzież pytają więc o rzeczywistość (społeczną, gospodarczą, kulturową itp.), dla której ma się wykształcić i wychować młodzież? Czy podmiotem tego procesu ma być dalej nauczyciel czy może również uczeń? Do jakich treści nauczania mają być kształceni nauczyciele?
Badania nad młodzieżą wyznaczają więc nową perspektywę, szczególnie obecnie (okres transformacji), kiedy pojawiają się różnorodne propozycje i opcje aksjologiczne.
Jak dowodzą badania m.in. z socjologii wychowania - młodzież polska doświadcza różnych form jawnej i ukrytej przemocy w tym przemocy symbolicznej. Przemoc w polskiej szkole, stała się swoistą metodą wychowawczą dosyć rozpowszechnioną. Polega ona na wymuszaniu, częstokroć szlachetnych celów wychowawczych, za pomocą różnego rodzaju form jawnej i ukrytej przemocy.
Z przemocą - zdaniem Ireny Pospiszyl - wiąże się także przymus i presja: "Przemoc i przymus należą do tego samego wymiaru, różni je jednak stopień brutalizacji”. Do normalnych praktyk wychowawczych w szkole I. Pospiszyl zalicza: akty agresji nauczycieli wobec dzieci (uderzenie w twarz, szarpanie, poszturchiwanie, potrząsanie, popychanie, kopanie, rzucanie przedmiotami).
Przemoc w szkole jako poważny problem, dostrzeżony został w Europie już na początku XX wieku, wraz z powstaniem szkół publicznych. W Anglii, aby przeciwdziałać patalogii szkolnej, Baden Powell stworzył pierwszą organizację skautów. W latach trzydziestych we Francji powstało auberges de la jeunesse (wersja schroniska młodzieżowego) upowszechniająca idee życia zbiorowego, pacyfizmu, powrotu do natury itp.
Z nową, a właściwie powracającą falą przemocy w szkołach, mamy do czynienia także pod koniec XX wieku. Jak podaje Kazimierz Żygulski, na przykład w Niemczech, ze względu na istniejące gangi szkolne, które zastraszają nauczycieli, 60% z nich nosi się z zamiarem porzucenia zawodu, który sami określają jako przerażające zajęcie.
- · TELEFONY ZAUFANIA:
0-800 120 002 - Niebieska linia dla ofiar przemocy
988 - telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
0-800 120 226 - Ogólno problemowy
0-501 100 420 - Stowarzyszenie Przeciwko Przemocy im.Jolanty Brzozowskiej
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. - internetowy telefon zaufania „Anonimowy przyjaciel”
58 65 55 - ogólny telefon zaufania
281 16 00 - młodzieżowy telefon zaufania
254 97 37 - chrześcijański telefon zaufania
253 05 00 - całodobowy katolicki telefon zaufania
281 16 00 - błękitny telefon
205 38 80 - całodobowy telefon pomocy kryzysowej
811 73 43 - pogotowie opiekuńcze
- · BIBLIOGRAFIA:
1. Psychologia Rozwojowa - Peter E. Bryanta, Andrew M. Colmana
2. Młodzież a subkultury - Jędrzejowski Marek
3. Tłum zbrodniczy - Sighele Sypio
4. Zdrowe społeczeństwo - Fromm Erich
5. Motywacja i osobowość2. - Maslow Abraham
6. Spontaniczna kultura młodzieżowa - Pęczak Mirosław
7. Psychologia rozwoju człowieka - Przetacznik - Gierowska Tyszkowa Maria
Autor: Agnieszka Porębska www.erodzina.com/index.php?id=28,304,0,0,1,0
Spowiedź byłego narkomana
Ile życiowych upadków jest w stanie znieść zwykły człowiek? Czy można wydostać się nawet z najgłębszego bagna przepełnionego narkotykami, agresją, przemocą i totalnym zdeprawowaniem? Niesamowita i przejmująca historia Dobromira "Maka" Makowskiego pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by wrócić do świata żywych...
http://www.youtube.com/watch?v=S_Y7yFKFQZADobromir pochodzi z rozbitego, patologicznego domu, w którym charakterystyczna woń alkoholu towarzyszyła mu już od pierwszych miesięcy życia. Mając zaledwie półtora roku znalazł się w domu dziecka. W tym czasie jego rodzice za pobicie milicjanta trafili do kryminału. Po odsiadce mama Dobromira większość czasu spędzała na ulicy i nie zamierzała więcej poświęcać się rodzinie. Ojciec nie umiał pogodzić się z szybko postępującą utratą wzroku, ukojenia szukał w wódce. Nieświadomy swojego tragicznego położenia Dobromir ostatecznie zamieszkał z tatą. Dziś tak wspomina tamten okres:
- Ojciec rzucał nami po ścianach. Bił nas kablami i paskami ze sprzączkami. Pewnego dnia powiedział, że mnie zabije. Bardzo się wtedy przestraszyłem. Potrafił pić dwa, trzy tygodnie. Ja stawałem się coraz bardziej zachwiany emocjonalnie, a każdy kolejny miesiąc uczył mnie, jak przemijać przez alkoholowe fazy mojego taty, który od euforii, ogromnej agresji i amoku docierał do fazy umierania i grania nam na emocjach.
Ojciec złamał granice wytrzymałości "Maka", co skutkowało jego ucieczką z domu, a koszmarne przeżycia pchnęły go w stronę destrukcji emocjonalno-moralnej. Z każdym dniem rosła w nim nienawiść do świata i ludzi, zaś jego największym wrogiem stał się... Jezus. Pierwszy raz ubliżał Bogu:
- Nie chcę Cię znać. Ty święty Żydzie, gdybym mógł cię jeszcze raz ukrzyżować, to zrobiłbym to z przyjemnością. Chciałbym tam stać i jeszcze raz przybić cię do krzyża, żebyś zrozumiał, jak bardzo cię nienawidzę. W wieku jedenastu lat trafił do pogotowia opiekuńczego, gdzie demoralizacja i zepsucie dały o sobie znać jeszcze silniej niż dotychczas.
Jako dwunastoletnie dziecko słyszał od dorosłych, nierzadko wykształconych ludzi, że nic z niego nie będzie, że skończy jak matka z ojcem, na ulicy, jako menel. Ze swoimi emocjami uciekł w rozpuszczalnik. Szansą na wyleczenie Dobromira stał się ośrodek dla narkomanów w Bytomiu. Tam poznał księdza, który opowiedział mu o Jezusie, którego przecież on tak bardzo nienawidził i nie chciał znać.
- Szydziłem z tych księży. Mówiłem im, że to jakiś kabaret katolicki, że zakładają sutanny i uprawiają jakieś chore jazdy. Ale mimo wszystko coś było w tym człowieku. Pamiętam, jak siedzieliśmy w kaplicy na podłodze i on wówczas powiedział, że Jezus nas nie oskarża, że przebaczył każdemu z nas i ma nam dużo do powiedzenia. Popłakałem się wtedy jak bóbr i pomyślałem: "Ciekawe, co chciałby mi powiedzieć ten Jezus?!
- Jednak w tej kaplicy wydarzyło się coś dziwnego. Był tam ktoś jeszcze. Później przez wiele miesięcy psychologowie próbowali mi tłumaczyć, że to tylko moje emocjonalne podejście. Ja dziś wiem, że to był Bóg. On wtedy pierwszy raz zapukał do mojego serca.
- Miałem w głowie jakiś chory schemat: cały czas być na topie, nie okazywać swojej słabości itd. Przekraczałem granice - zaczynałem bić dziewczyny. Pewnego dnia ocknął się po narkotykach gdzieś na melinie. Dziś uważa, że właśnie wtedy bardzo mocno poczuł, że niedaleko niego jest jakiś świat duchowy. Wybiegł na ulicę i zaczął prosić Boga o pomoc.
- Biegłem przed siebie i krzyczałem, że nie chcę już tak żyć. Błagałem Go, żeby coś zrobił, żeby pomógł mi zmienić moje życie. Usłyszałem głos, który przeniknął całe moje ciało.
Czułem, że to ktoś, kto mnie stworzył, zaprojektował, mój producent. Uklęknąłem w domu i powiedziałem: "Ja nie chcę przegrać życia! Ratuj mnie Boże! Nie chcę przegrać życia!".
Na drugi dzień zadzwonił jego telefon. To była pani pedagog. Zapytała czy chciałby się zacząć uczyć. Jego marzeniem było skończenie technikum, a w przyszłości nawet uczelni.
- Stało się coś dziwnego. Nie było Aniołów, nie było huków z nieba. W moim życiu rozpoczęła się ciężka praca. Poszedłem do szkoły, a przecież niczego nie miałem. Byłem bankrutem, przegranym chłopakiem z przegranej rodziny - mówi łamiącym się głosem.
"Maku" rozpoczął naukę i zamieszkał w pobliskiej bursie. Nie było go stać na opłacenie pokoju, więc w zamian za darmowe lokum pomagał w pracach remontowych. Kiedy wydawało się, że wreszcie wychodzi na prostą, powróciły stare nawyki. Tym razem pokusa przywłaszczania cudzych przedmiotów.
Zaczął okradać szkolnych kolegów i koleżanki, nałogowo palił marihuanę. Wreszcie przyłapano go na rabunku, co paradoksalnie okazało się dla niego zbawienne. Społeczność bursy domagała się kategorycznego wyrzucenia Dobromira, a sprawa trafiła do dyrekcji.
- Byłem przekonany, że mnie wyrzucą. Kilka chwil wcześniej zamknąłem się w swoim pokoju, uklęknąłem, zacząłem płakać i powiedziałem: "Wiem, że schrzaniłem Boże. Ale jeśli możesz mi przebaczyć i mnie uratować... Ja nie umiem nie kraść. Całe życie kradłem.
- Pamiętam, że dyrektorka siedziała w takim wielkim fotelu. Powiedziała: nie chcę cię rozliczać. Wiem jednak, że możesz żyć innym życiem!".
- Nigdy więcej w życiu już niczego nie ukradłem. Wyszedłem stamtąd jakbym był wolny. Bóg zdjął ze mnie ten pakiet i powiedział mi: "Chłopie, ja wiem, że masz problem, ale dziś to naprawiam".Wiara Dobromira zaczęła owocować. Codziennie godzinami czytał Biblię, prosił Boga, żeby ten pomógł mu się zmienić, bo jak twierdzi: "był osobą bez jakichkolwiek zasad".
- Przestałem ćpać. Bóg uwolnił mnie od marihuany i amfetaminy, jednego dnia zabrał wszystko. Ja dzięki tej relacji z Bogiem, z przyjaciółmi, z ludźmi, którzy kochali Jezusa znormalniałem. Dziś tak wspomina moment, kiedy żegnał się z umierającą matką:
- Wziąłem ją za rękę i pierwszy raz powiedziałem do niej: "Mamo kocham cię". Zobaczyłem moją mamę, jako czystą kobietę, wybaczyłem jej te wszystkie złe rzeczy, ona wybaczyła mi. Powiedziałem: "Przepraszam, że przez tyle lat biłem się, udowadniałem, że jestem kozakiem, a ani razu nie zaprowadziłem cię do lekarza, nie przytuliłem, nie zaproponowałem herbaty.
Kilka lat później tata Dobromira zapił się na śmierć. "Mak" został sam. Dziś mówi:
- Jest mi bardzo żal taty. Był bardzo mądrym człowiekiem. Miał niesamowity umysł do chemii, fizyki, matematyki. Później wszystko w jego życiu potoczyło się nie tak, jak powinno. Kompletnie się załamał po utracie wzroku. Zaczął pić, to go zgubiło. Trzeba pamiętać, że jako dziecko też nie miał łatwo. Mój dziadek był oficerem wojska polskiego, ciągle faworyzował brata taty i dlatego tamte czasy odcisnęły na nim głębokie piętno, gdzie te złe emocje przenosił na naszą rodzinę.
Dobromir "Mak" Makowski dziś spełnia się, jako mąż i ojciec. Założył stowarzyszenie Młodzi Dla Młodych. Wraz z przyjaciółmi i młodymi ludźmi, których kilka lat temu udało mu się wyrwać z ulicy, tworzą tożsamość pedagogiczną w postaci świetlicy środowiskowej. Skończył szkołę średnią, zdał maturę, czynnie uprawia sport. Jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego, wykłada na uczelni, pisze książkę, nagrywa płytę, żyje...
- Pomagamy młodym ludziom z naszego miasta, pokazujemy im inną perspektywę. Jest dużo do zrobienia. Gdyby tylko świat próbował zmienić swoje środowisko na przestrzeni czterech metrów kwadratowych, to byłoby zupełnie inaczej, mogłoby być lepiej – kończy świadectwo.
Ziarenka szczęścia - Słowa Ojca Świętego Jana Pawła II
Pozwólcie mi, droga młodzieży, położyć tę nadzieję w Was: to Wy musicie być tymi "budowniczymi"! To Wy jesteście ludźmi jutra. Przyszłość jest w Waszych sercach i rękach. Bóg powierza Wam to zadanie, trudne i wzniosłe zarazem, budowania wraz z Nim cywilizacji miłości. Toronto 2002
Sensem chrześcijańskiej nadziei, o której przypomina nam Adwent, jest wierne oczekiwanie, gotowość do działania i radosne otwarcie się na spotkanie z Panem. Rzym 2003
• • •
Warto obejrzeć - film ukazujący prawdziwe wartości w życiu. Bezcenny dar: http://www.youtube.com/watch?v=Q1oTF6C7tdA
• • •Ziarenka szczęścia - Słowa Ojca Świętego Jana Pawła II
Nikt (...) nie może uchylić się od obowiązku codziennego poszukiwania drogi, na której Bóg sam wychodzi mu na spotkanie. Drodzy przyjaciele, zastanawiajcie się poważnie nad Waszym powołaniem i bądźcie gotowi odpowiedzieć Bogu, który Was wzywa, byście zajęli miejsce przygotowane od wieków dla Was. Rzym 1997
Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek - poznając Go i miłując - mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie. Fides et ratio
• • •
Krótkie opowiadania dla ducha - Bruno Ferrero. Warto przeczytać i przemyśleć.
Słuszna sprawa
Pewien człowiek przechodząc przez wieś, spostrzegł postać stojącą pod drzewem, trzymającą w ręku sznur. Jeden koniec miał przywiązany do bioder, a drugi starał się zarzucić na grubą gałąź będącą w górze.
«Co pan zamierza zrobić?», zapytał zaciekawiony turysta.
«Chcę się powiesić», odpowiedział.
«Jak to, w ten sposób?», zapytał przechodzień, «przecież musi pan sznur uwiązać sobie u szyi».
«Próbowałem już», odpowiedział człowiek, «ale boję się, żebym się nie udusił».
Tak wielu z nas chciałoby dokonać rzeczy wielkich, ważnych i decydujących. nie mają jednak odwagi na to, aby ponosić również związane z nimi konsekwencje.
Każda decyzja, ale przede wszystkim ta wielka, ważna i ostateczna, niesie ze sobą określone skutki.
Mądrość życiowa zawiera się właśnie w tym, aby zdawać sobie sprawę z konsekwencji, rezultatów wynikających z czynów, których dokonujemy.
Kamienny lew
Był sobie kiedyś siedemnastoletni student, który miał pewien sen. Śniło mu się, że lew rozszarpywał go swoimi pazurami.
Młodzieniec ten, następnego dnia, razem ze swoimi kolegami z klasy, wyruszył na zwiedzanie pewnego nieznanego sobie jeszcze miasta. Oczywiście do głowy by mu nie przyszło, by mógł się w nim obawiać jakichś lwów.
Będąc jeszcze pod wrażeniem strasznego snu, student wszedł do jakiegoś kościoła. Po chwili jednak znalazłszy się na przylegającym do niego placu, zauważył posąg kamiennego lwa, który kierował swój przerażający ryk w stronę nieba.
«Ach!», powiedział do siebie. «To jest właśnie mój lew. Ten, który mnie rozszarpywał tej nocy!».
Wreszcie chłopak opowiedział cała historię swoim kolegom. Potem, śmiejąc się i starając udowodnić wszystkim, że wcale nie wierzy w sny, podszedł do lwa.
«Poznajesz mnie, lwie? Zbudź się! Otwórz swoje szczęki i rozszarp mnie, jeśli tylko możesz!».
Mówiąc to, wepchnął swoją rękę aż do samego środka lwiego gardła…
Nagle krzyknął z bólu i strachu. Wyciągnął natychmiast zakrwawioną rękę i po chwili opadł na ziemię.
Okazało się, że wielki skorpion, który założył sobie mieszkanie w kamiennym gardle lwa, ugryzł go w rękę i zapuścił w nią swój trujący jad.
Mogę przestać pić, kiedy tylko mi się zechce. Dwa lata temu, gdy zorientowałem się, że to za dużo kosztuje i nie ma żadnego sensu, rzuciłem palenie. Teraz nie czuję już żadnego głodu. Nawet, gdy pomyślę o tym, że przez sześć miesięcy nie zapalę nawet jednego papierosa, nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Wydaje mi się jednak czymś wspaniałym, od czasu do czasu, zapalić trochę marihuany i zrelaksować się. Nie ma w tym nic złego. Ludzie przesadzają z mówieniem o tym, że jest niebezpieczna…
Kanny, 19 lat (na tydzień przed śmiercią z powodu przedawkowania).
Trzej synowie
Trzy kobiety szły do studni, żeby zaczerpnąć z niej wody. Na kamiennej ławce, w pobliżu fontanny, siedział starszy człowiek i przysłuchiwał się ich rozmowom.
Każda z kobiet wychwalała swojego syna.
«Mój syn», mówiła pierwsza, «jest tak zwinny i bystry, że nikt nie jest w stanie mu dorównać».
«Mój syn», mówiła druga, «śpiewa jak słowik. Nie ma nikogo na świecie, kto mógłby poszczycić się tak pięknym głosem, jak on».
«A ty, co powiesz o swoim synu?», zapytały trzecią kobietę, która nic nie mówiła.
«Sama nie wiem, czy mogę powiedzieć coś niezwykłego o moim dziecku», odpowiedziała tamta. «Jest dobrym chłopcem, tak jak wielu innych. Nie robi jednak nic specjalnego…».
Kiedy dzbany były już pełne, kobiety skierowały się w stronę domu. Podążył za nimi również starzec. Naczynie były ciężkie i ramiona kobiet uganiały się od wysiłku.
W pewnym momencie zatrzymały się, aby móc trochę odpocząć.
Podbiegło wtedy do nich trzech młodzieńców. Pierwszy rozpoczął natychmiast jakieś widowisko: oparł dłonie na ziemi i zaczął wywijać koziołki, wierzgając nogami w górze, a potem zaczął wykonywać salta.
Kobiety przyglądały mu się z zachwytem: «Ach, jaki zręczny!».
Drugi chłopiec zaraz zaintonował jakąś piosenkę. Głos miał tak piękny, jak słowik! Kobiety przysłuchiwały mu się z wielkim wzruszeniem w oczach: «Ach, cóż to za anioł!».
Trzeci z chłopców podszedł w stronę matki, zarzucił na siebie ciężką amforę i zaczął ją dźwigać przy jej boku.
Wtedy kobiety zwróciły się do starca: «Co powiesz o naszych synach?».
«O synach?», zawołał ze zdziwieniem starzec. «Widziałem tylko jednego!».
«Poznacie ich po ich owocach» (Mt 7, 16).
• • •Warto posłuchać i przemyśleć: http://www.youtube.com/watch?v=T0wTtg3t45M
http://www.youtube.com/watch?v=xWhCz17l5dY&feature=share
• • •
Za duszę śp. Bartka Pałosz - Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju. Amen
Każdego z nas spotykają w życiu problemy. Jedni potrafią sobie poradzić z nimi sami, jednak są też ci, którzy nie są w stanie sobie pomóc. Wtedy warto mieć obok siebie kogoś zaufanego, do kogo moglibyśmy się zwrócić z prośbą o pomoc. Dlatego każdy z nas powinien być odważny i stawać w obronie pokrzywdzonych, aby nikt nie pozostawał osamotniony. W samotności nasze cierpienia się potęgują i niełatwo jest wtedy zmienić swoje życie. Kontakt z drugą osobą umożliwia nam przezwyciężanie wszelkich trudności. To ona może nam doradzić, z kimś łatwiej jest przecież pokonywać problemy.
Zachęcam więc wszystkich do obejrzenia wzruszającego i pouczającego filmu, który otwiera oczy na różne przeciwności, z którymi borykają się młodzi. Może nie zmieni to świata, ale na pewno zmieni tych, którzy go obejrzą.
Serce się kroi i brak słów.
Na świecie jest dużo zła i bez Boga, bez codziennych modlitw a teraz to prawie trzeba codziennych egzorcyzmów my słabi nie przetrwamy.
Przepraszam ze poruszę ten temat ale to miedzy innymi może mieć coś wspólnego co się dzieje z ludźmi w szkołach, pracy nawet w publicznych miejscach jak restauracje. Mianowicie chodzi mi o taniec "Interlude" który przypadkowo ma 6 kroków/gestów i ten taniec jest grupowo tańczony w szkołach, pracach, na ulicach, restauracjach itp. U mnie w pracy tez to podłapali i kazali wszystkim się nauczyć i spontanicznie tańczyć podczas pracy. Dzięki Bogu jednego dnia miałam trening poza miejscem pracy wiec mnie nie było ale w ten dzień wszyscy w mojej pracy musieli wyjść na parking i tańczyć ten taniec. Może same 6 kroków tego tańca nie wyglądać aż tak źle ale sam pierwszy krok jest to tak zwane czantowanie przy ogniu (wiemy że ogień kojarzy się z kim lub z czym) ale co gorsze to jest sama muzyka do której tańczą bo jak nam kazali nauczyć się to poszłam do domu i na komputerze przeglądnęłam co się dało żeby zobaczyć o co tu chodzi. I okazuje się ze muzyka jest stworzona przez zespół który tworzy satanistyczne utwory a nawet ma słowa o diable i zabijaniu. Ja na drugi dzień poszłam do szefowej i powiedziałam ze nie dzisiaj, nie jutro ani kiedykolwiek zmusza mnie do tego tańca i słuchanie tej muzyki. Co ciekawsze zanim jeszcze wiedziałam cokolwiek o tym tańcu lub muzyce to jak tylko puścili nam video to automatycznie miałam ból głowy. Wczoraj przechodzili przez office z tą samą muzyką bo chcieli by ludzie spontanicznie tańczyli pod pretekstem "energii”. Oczywiście szefowa powiedziała że nie zna tego zespołu ale tez nie lubi tej muzyki ale powiedziała że mi się nic nie stanie bo mam silna wiarę ale ja jej powiedziałam że ja nie będę otwierać drzwi szatanowi nawet jakby przez zabawę i ze ja się po prostu boje. Powiedziała mi ze mnie popiera ale sama później tańczyła do tego. Na you tube widziałam jak w szkołach tańczą wszędzie i kto wie czy w tamtej szkole tez nie tańczyli bo tak przeważnie bywa jak maja jakieś gry lub inne spotkania na sali to ot tak dla zabawy. I niestety w szkole czy nawet w pracy są ludzie i nawet w mojej pracy co po cichu wyrazili ze nie chcą ale tańczą jak im grają bo boja się przeciwstawić i stracić pracę.
Elwira z USA